No i w końcu pokazać mogę – zdjęcia, które powstały trzy tygodnie temu, ale przez okres świąteczny wciąż nabierały mocy urzędowej i cierpliwie czekały na dysku. Zdjęcia, które w zasadzie powstały po właściwej złoto-świąteczno-bombkowej sesji i nie będę ukrywał – improwizowane. Przyznam się szczerze – wyszły lepiej niż to co mi się poukładało w głowie wcześniej, dlatego też chętniej do nich zasiadałem w postprocesie. Tyle słowem wyjaśnień, co jak dlaczego tak a nie po kolei… (czy to ostatnie zdanie ma w ogóle jakiś sens?)
Sesja na pewno nie byłaby tak udana i owocna, gdyby nie pomoc Michała, który wpuścił mnie do swojego studia – za co podziękowania Michale. Za asystę i cierpliwe znoszenie moich uwag co do oświetlenia i jego korekt również. Zdjęcia nie były by pewnie też tak dobre, gdyby nie aktorskie umiejętności modelki, Olgi Pireckiej. Ba, nie tylko modelki ale i też świetnej wizażystki, z którą to, mam nadzieję, współpraca dopiero się zaczyna.
Słów technicznych kilka o oświetleniu. Od tyłu zaczynając – w narożnikach dwie lampy systemowe, których zadaniem było odcięcie modelki od tła, rozświetlenie krawędzi i włosów. Z przodu dwa softboxy. Większy na górze, z mocniejszym światłem, ustawiony centralnie – drugi podobnie, tyle że rozświetlający Olgę delikatnie od dołu, w celu zlikwidowania (nie całkiem!) cieni z softa górnego. W zasadzie światło jest mi posłuszne niemal od początku, tutaj jednak było trochę walki z tym dolnym softem, bo raz rozświetlał za mocno, potem znów za słabo, w końcu jednak udało się to wszystko ładnie zgrać.
Z technicznych parametrów. ISO 100, f4/5 (tak, bo nie chciałem zbyt płytkiej głębi), czasy rzędu 1/250 a wszystko to Canonem 50d z podpiętą eL-ką 70-200 (tak, wiem, nie jestem normalny, bo studyjne zdjęcia robię teleobiektywem).
Tyle gderania, teraz już tylko obrazki. Do miłego !



